Benedykt XVI we wspomnieniach i fotografii ks. Romana Walczaka


21 stycznia 2023 r., ks. Roman Walczak

Benedykt XVI we wspomnieniach i fotografii ks. Romana Walczaka

Kiedy 28 lutego 2013 r. o godz. 20 zamknięto bramę Pałacu Apostolskiego w Castel Gandolfo, gwardziści szwajcarscy opuścili swój posterunek i w Kościele rozpoczął sie okres sede vacante, wspomniałem moje wcześniejsze spotkania z Benedyktem XVI. Wielu chciało w tym dniu wyrazić mu wdzięczność za przykład wiary, świętości, pokory, a w sercu rodził się smutku, że być może już go więcej nie zobaczymy, nie usłyszymy… Smutek pokonało jednak zapewnienie papieża, że nas nie opuszcza, nie zostawia. Wchodzi teraz na górę Tabor, aby kontemplować oblicze Pana, klęka pod Jego krzyżem, aby jeszcze bardziej z Nim się zjednoczyć.
 
Moje pierwsze spotkanie z Benedyktem XVI, zapisane w sercu i pamięci na zawsze, to dzień 19 kwietnia 2005 r. Po kilkugodzinnym oczekiwaniu na Placu św. Piotra, wraz z tysiącami wiernych ujrzałem biały dym nad Kaplicą Sykstyńską i było już pewne: Habemus papam! Mamy papieża! Trudno opisać radość i emocje towarzyszące tej chwili. Po kilkunastu minutach na głównym balkonie bazyliki św. Piotra pojawił się Ojciec Święty Benedykt XVI. Prosty i pokorny sługa winnicy Pańskiej, jak wówczas siebie nazwał, prowadził Kościół przez osiem lat drogami wiary ku Panu.
 
Po raz pierwszy osobiście spotkałem się z Benedyktem XVI dzięki życzliwości biskupa Wiesława Meringa, który poprosił mnie, abym towarzyszył delegacji diecezji włocławskiej podczas wizyty ad limina apostolorum biskupów polskich, 24 listopada 2005 r. Wieczorem (około godz. 19.00), weszliśmy do papieskiej biblioteki. Ks. bp Wiesław Mering przedstawił mnie Ojcu Świętemu, który z żywym zainteresowaniem, w skupieniu i z radością przyjmował wszystkich podchodzących, kierując do każdego kilka osobistych słów. To spotkanie zrodziło we mnie jakąś szczególną więź z Benedyktem XVI, szacunek i podziw dla papieża: wielkiego, a zarazem bliskiego każdemu człowiekowi.
 
Później, w latach 2006–2008, dwukrotnie spotkałem się z Ojcem Świętym podczas prywatnych audiencji, udzielanych corocznie studentom Papieskiej Akademii Kościelnej, w której przygotowywałem się do służby dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej. Te spotkania odbywały się w salach audiencyjnych Pałacu Apostolskiego na Watykanie i choć miały charakter bardziej oficjalny, to przesłanie, które kierował wówczas Ojciec Święty do nas, jako swoich przyszłych dyplomatów, wyznaczało nam jasny kierunek i dawało światło dla przyszłej pracy w różnych krajach świata, na różnych kontynentach. Wielokrotnie, studiując w Rzymie, uczestniczyłem w środowych audiencjach generalnych na placu św. Piotra. Niezapomniane pozostaną dwie: pierwsza, w której uczestniczyli także moi rodzice, kuzyni i ich córka, dwuletnia wówczas Julka. Siedzieliśmy w pierwszym rzędzie, zasłuchani w papieskie przesłanie. Kiedy po audiencji Ojciec Święty zbliżył się do nas, ucałowaliśmy jego dłoń, a Julkę spotkało wyróżnienie: papież Benedykt ucałował ją i pobłogosławił. Powiedziałem wtedy: „Ojcze Święty, oczekujemy w Polsce!”. Papież spojrzał i uśmiechnął się. Było to tuż przed jego niezapomnianą wizytą w naszej ojczyźnie. Inna ważna dla mnie audiencja miała miejsce 30 maja 2007 r., kiedy przybyli do Rzymu moi koledzy kursowi, aby w Wiecznym Mieście obchodzić 10-lecie święceń kapłańskich. Punktem kulminacyjnym spotkania była audiencja na placu św. Piotra. Wyczytano naszą grupę jako pierwszą, jednak największą niespodziankę zrobił nam sam Ojciec Święty, kiedy po polsku powiedział: „Pozdrawiam wszystkich Polaków, a szczególnie księży z diecezji włocławskiej”. Zwykle odczytywał po polsku tylko streszczenie swojej katechezy, a tego dnia, ku naszej radości, uczynił wyjątek. Podziękowaliśmy mu gromkimi brawami, a po audiencji uścisnęliśmy jego dłoń.
 
Już jako sekretarz Nuncjatury Apostolskiej w Liberii i w Lizbonie, podczas pobytów w Rzymie miałem okazję wielokrotnie spotkać się z Benedyktem XVI na zakończenie audiencji generalnych. Kiedy wręczałem Ojcu Świętemu moje najnowsze publikacje, brał je zawsze do ręki i dodawał kilka słów prywatnego, miłego komentarza. Cieszy mnie fakt, że gdy papież patrzył na moją książkę o świątyni chrześcijańskiej, to spoglądał de facto na włocławską katedrę, której zdjęcie wybrałem na okładkę.
 
Inny rodzaj moich spotkań z Ojcem Świętym stanowiły liturgie papieskie oraz niedzielna modlitwa Anioł Pański na Placu św. Piotra. Kiedy mieszkałem w Rzymie, uczestniczyłem we wszystkich. Zachowuję w sercu na zawsze ostatni Anioł Pański z Benedyktem XVI, na który udało mi się dotrzeć już z Lizbony. To było dla mnie swego rodzaju podziękowanie mu, ale przede wszystkim podziękowanie Bogu za wielki pontyfikat skromnego papieża.